boskakobieta

WYPŁYŃ NA GŁĘBIĘ
BÓG A MAMONA

BÓG A MAMONA

Czy chrześcijanin może być bogaty? Czy Boża kobieta ma prawo prowadzić biznes i oczekiwać w tym Bożego błogosławieństwa? Czy za swoją pracę należy spodziewać się godnego wynagrodzenia? A może bezpieczniej jest nie oczekiwać od życia zbyt wiele? Pracować jedynie jako wolontariusz? Godzić się na byle jakie życie tu na ziemi, żeby przypadkiem nie zgrzeszyć posiadaniem pieniędzy? Bo mamona to przecież nic dobrego. Wiadomo, że lepiej służyć Bogu niż mamonie. Nie trzeba się zatem przemęczać. Skoro Bóg ubiera lilie polne i karmi ptaki powietrzne, to po co mam iść do pracy? Niech Stwórca się o mnie zatroszczy. Podobno tak jest w biblii napisane. Tak mówili w kościele.

W przestrzeni publicznej krążą takie i tym podobne pytania i opinie. Wielu samozwańczych ekspertów głosi na temat pieniędzy bardzo zdecydowane poglądy. Jasne, każdy ma prawo do własnego zdania. Gorzej, gdy próbuje narzucać je innym. A raczej zakażać swoim ignoranctwem i usprawiedliwiać swoje lenistwo. Czy Bóg nie błogosławi ludziom pracowitym, zaradnym, gospodarnym, przedsiębiorczym? Myślę, że właśnie takie osoby mogą spodziewać się obfitości łask Bożych. Trud kształcenia się, szkolenia, doskonalenia swoich umiejętności jest miły Bogu. To poniekąd udział człowieka w dziele stwórczym. Bóg dał talenty, a ja teraz je rozwijam. Rozpoznaję je w sobie patrząc na poruszenia swojego serca i głęboko ukryte w duszy pragnienia.

Pomnażanie talentów to ryzyko. Można się pomylić, na próżno poświęcić dużo czasu i pieniędzy na kopanie studni tam, gdzie wody wcale nie ma. Jednak błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi. Siedzi sobie taki człowiek na kanapie, obserwuje i krytykuje innych. W swoich oczach jest bardzo mądry, bo nie pobłądził, nie dał się oszukać. Wie, jak należałoby urządzić świat. Jest ekspertem w każdej dziedzinie. A dla tych, którzy chcieliby coś przedsięwziąć, ma zawsze odpowiednio ostre słowo do podcięcia im skrzydeł. Natomiast Jezus w jednej ze swoich przypowieści docenił tych, którzy puścili swoje pieniądze w obieg w celu ich pomnożenia, a nie tego, który swoją sumę zakopał, bo bał się stracić. Aktywni zostali nagrodzeni, a pasywny ukarany.

Człowiek nie jest właścicielem żadnych ziemskich dóbr. Jest nim Bóg. Wszystko pochodzi od Niego i do Niego należy. Nie posiadam swojego domu, samochodu, pieniędzy, a tym bardziej współmałżonka czy dzieci. Ludzi dostałam do kochania. Męża do wzajemnego uświęcania się w drodze do nieba, a dzieci na krótki czas do wychowania. Dobra materialne otrzymałam w zarząd. Jestem więc ich zarządcą, a nie właścicielem. I z tego właśnie zarządu zdam sprawę, gdy stanę przed Bogiem na progu doczesności i wieczności. Może otrzymam pytanie, czy dbałam o swój dobytek, czy też marnowałam dary Boże? Czy rozwijałam swoje talenty? Czy pomnażałam otrzymane dobra? Czy swoje zasoby wykorzystywałam dla okazywania miłości? A może były mi w tym przeszkodą?

To prawda, że nie można dwom panom służyć. Ale można służyć Bogu wykorzystując pieniądze dla dobrych celów. Przecież życie ziemskie opiera się o pieniądze. Są potrzebne do zaspokajania potrzeb, do rozwoju osobistego, do wychowania dzieci, do wspomagania dobrych dzieł. Problem zaczyna się wtedy, gdy pogoń za pieniędzmi zamyka serce na Boga, zasłania Go. Gdy człowiek polega tylko na sobie, swoich zdolnościach, znajomościach i sprycie. Gdy stwierdza, że nie potrzebuje Boga w swoim życiu. Gdy bierze sprawy zarabiania pieniędzy w swoje ręce i sam ustanawia kanony uczciwości. Często z krzywdą drugiego człowieka. Moje życie, moje zasady. Ja rozdaję karty, bo wdrapałem się na szczyt. Inni mogą mi najwyżej pozazdrościć. Bóg nie akceptuje takiego pojmowaniu sprawy. Czyni to w imię miłości człowieka, dla jego dobra i opamiętania. W imię prawdy i sprawiedliwości. Bóg pysznym się sprzeciwia, a wywyższa pokornych.

Your email address will not be published. Required fields are marked with *.