NIECODZIENNOŚĆ
Kiedy wracałam do domu po szkole, moja babcia czekała zawsze na mnie z obiadem. Jako emerytowana nauczycielka dobrze znała życie szkolne. Interesowała się moimi koleżankami, kolegami, nauczycielami, lekcjami. Chciała wiedzieć, czego się nauczyłam. Pozwalała mi opowiadać, a potem celnie komentowała. Wiele jej zawdzięczam, ale dzisiaj chcę szczególnie wspomnieć jej reakcję na moje stwierdzenie, że szkoła jest nudna, bo codziennie jest to samo. Oburzyła się wtedy. Powiedziała, że to niemożliwe, bo każdego dnia uczę się czegoś innego, rozmawiam na przerwach o czymś innym. Nawet pogoda odróżnia poszczególne dni od siebie. Po prostu nie ma dwóch takich samych dni.
Nigdy nie chciałam wieść monotonnego życia. Zawsze byłam głodna nowości. Ciekawiło mnie nieznane. Chciałam być w centrum wydarzeń, tam, gdzie coś się działo, gdzie byli ludzie. Pragnęłam robić coś ważnego, cennego, mającego głębszy sens i dającego satysfakcję. Taką stworzył mnie Bóg. Taką nienasyconą, poszukującą, dążącą do wzrostu i rozwoju. Cierpiałam, gdy przez dłuższy czas była stagnacja, gdy pozornie dni i tygodnie nie różniły się od siebie. A przy tym nie zawsze znajdowałam zrozumienie w swoim otoczeniu. Ale też nie zdawałam sobie sprawy, że tylko Bóg może spełnić pragnienia mojego serca. Tylko On jest w stanie zapełnić moje życie tym, czego potrzebuję. Tylko Stwórca wie, czego potrzeba Jego stworzeniu.
Bardzo pomocne w moim życiu jest praktykowanie uważności. Tego też uczyła mnie moja babcia. Ta mądra kobieta polecała mi rejestrować świadomością, gdzie znajdują się różne moje rzeczy w mieszkaniu. Na spacerze kazała zapamiętywać nazwy ulic, a w epoce kolejek do sklepu zwracała uwagę na ubrania innych ludzi, żeby ich potem rozpoznać i wiedzieć, za kim stoję, gdy wrócę. Do czego przydają mi się nauki mojej babci? Myślę, że między innymi do wieczornego rachunku sumienia. Wtedy to dziękuję Bogu za różne wydarzenia i spotkanych ludzi. Przywołuję z pamięci słowa i myśli z minionego dnia. Analizuję poruszenia i łączę fakty. Dostrzegam ogrom Bożego obdarowania.
Żaden z moich dni nie jest taki sam. Bóg nasyca każdy z nich innymi łaskami. Kocha mnie i nieustannie pragnie dawać, bo miłość polega na dzieleniu się sobą i tym, co się posiada. Boża miłość przygotowuje dla mnie ciągle nowe dary. To ode mnie zależy, czy je dostrzegę, czy przyjmę, czy podziękuję. Dziękczynienie przygotowuje moje serce na więcej, otwiera na coraz to nowe łaski. Dodam jednak, że na pierwszy rzut oka niektóre Boże prezenty wcale nie wydają się dobre. Nie tego chciałam. Nie o to prosiłam. To wcale mi teraz nie pasuje. A jednak lepiej zaufać Nauczycielowi. Założyć, że On lepiej zna moje potrzeby niż ja sama. Lepiej wie, czego potrzebuję, by dotrzeć do wiecznej szczęśliwości.
Każdy dzień jest darem Boga. W każdym mam swoje zadania do wypełnienia. Codziennie Bóg posyła mnie do kogoś, by okazać mu miłość, wyświadczyć jakieś dobro, pocieszyć dobrym słowem. W życiu nie powinno być pustych przebiegów, chwil bez znaczenia, bez dostrzegania w nich sensu i Bożego zaproszenia do działania lub odpoczynku, bez dziękczynienia. W oczach Boga każdy dzień jest niecodzienny, bo nic dwa razy się nie zdarza. Nic nie jest takie samo. Nawet ja dzisiejsza będę jutro już inna, starsza, bardziej doświadczona. Każdy mój dzień tu na ziemi jest nadzwyczajny. Każdy dzień przeżyty z Bogiem przynosi dobre owoce.